Menu
Zagubiona Dusza

Zagubiona Dusza

Sorry, this entry is only available in Polski. For the sake of viewer convenience, the content is shown below in the alternative language. You may click the link to switch the active language.

Gdyby ktoś umiał spojrzeń na nas z góry, zobaczyłby, że świat jest pełen ludzi biegających w pośpiechu, spoconych i bardzo zmęczonych, oraz spóźnionych, pogubionych dusz.

 Był sobie raz pewien człowiek, który bardzo dużo i bardzo szybko pracował już dawno zostawił swoją dusze  gdzieś daleko za sobą. Bez duszy żyło mu się nawet dobrze – spał, jadł, pracował, prowadził samochód a nawet grał w tenisa. Czasem jednak miał wrażenie, że wokół niego stało się płasko, jakby poruszał się po gładkiej kartce z zeszytu do matematyki, kartce, którą pokrywają równiuteńkie i wszechobecne kratki.

 

Pewnego razu, podczas jednej z licznych podróży, w pokoju hotelowym, ów człowiek obudził się w środku nocy i poczuł, że nie ma czym oddychać. Wyjrzał przez okno, ale nie bardzo wiedział,  w jakim mieście się znajduje, przecież z okien hoteli wszystkie miasta wyglądają tak samo. Nie bardzo też wiedział, jak się tu znalazł ani po co tu przyjechał. I – niestety – zapomniał też, jak ma na imię. Dziwne to było uczucie, bo nie miał pojęcia, jak się ma do siebie zwrócić. Zatem po prostu milczał. Cały ranek nie odzywał się do siebie i wtedy poczuł  się naprawdę bardzo samotny – tak, jakby wewnątrz jego ciała  nie było już nikogo. Gdy stanął przed lustrem w łazience,  widział siebie jako rozmytą smugę. Przez chwilę wydawało mu się, że nazywa się Andrzej, ale zaraz potem był pewien, że Marian. W końcu przerażony, odszukał na dnie walizki paszport i ujrzał, że ma na imię Jan.    

 Następnego dnia udał się do pewnej starej i mądrej lekarki, a ta rzekła mu następujące słowa:

 – Gdyby ktoś umiał spojrzeć na nas z góry, zobaczyłby, że świat jest pełen ludzi biegających w pośpiechu, spoconych i bardzo zmęczonych, oraz ich spóźnionych, pogubionych dusz, które nie mogą nadążyć za swoimi właścicielami. Robi się z tego wielkie zamieszanie, dusze tracą głowę, a ludzie przestają mieć serce. Dusze wiedzą, ze zgubiły swojego właściciela, lecz ludzie często w  ogóle nie zdają sobie sprawy, że zgubili własną duszę. 

Jana bardzo zaniepokoiła taka diagnoza. 

– Jak to możliwe? Czy ja też zgubiłem własną duszę? – zapytał. 

Mądra lekarka odpowiedziała: 

– Dzieje się tak dlatego, że prędkość poruszania się duszy jest dużo mniejsza niż ciała. Powstały one bowiem w najbardziej zamierzchłych czasach, tuż po Wielkim Wybuchu, kiedy kosmos się tak bardzo nie rozpędził, przez co mógł się wciąż przejrzeć w lusterku. Musi pan znaleźć sobie jakieś swoje miejsce, usiąść tam spokojnie i poczekać na swoją duszę. Zapewne jest teraz tam, gdzie pan był dwa, trzy lata temu. Czekanie może wiec trochę potrwać. Innego lekarstwa dla pana nie widzę.

 Tak też zrobił ów człowiek o imieniu Jan. Znalazł sobie mały domek na skraju miasta i tam codziennie siedział na krześle i czekał. Nic innego nie robił. Trwało to wiele dni, tygodni i miesięcy. Janowi wyrosły długie włosy, a broda sięgała mu aż do pasa. 

 

Aż pewnego popołudnia ktoś zapukał do drzwi i stanęła w nich  jego zagubiona dusza – zmęczona, brudna i podrapana.

 

Odtąd żyli sobie długo i szczęśliwie, a Jan bardzo uważał, żeby nie robić nic szybciej, niżby mogła nadążyć za tym jego dusza. Uczynił też jeszcze jedną rzecz – zakopał w ogródku wszystkie swoje zegarki i walizki podróżne. Z zegarków wyrosły piękne kwiaty podobne do dzwonków, w różnych kolorach, walizki zaś wykiełkowały w potężne dynie, którymi Jan żywił się w ciągu wszystkich następnych spokojnych dni.

Zagubiona Dusza  Olga Tokarczuk