Siedzę sobie w przytulnym ciepłym pokoiku, pije kawę i jem batona o bajecznym smaku, którego polecam każdemu łasuchowi. To nugatowy baton firmy DeLuxe, mięciutki, o smaku kawowym z migdałami i karmelem. Rozpływam się w jego słodkim smaku jak nigdy dotąd.
Ostatnio zaczęła się zastanawiać czym jest miłość i za czym tak naprawdę tęsknimy w życiu?
Za drugim człowiekiem, jego dotykiem, osobowością, ciepłem, głosem?
Czy może za chwilami, które z nim spędziliśmy?
Kiedy dzisiejszego ranka usiadłam do napisania przemyśleń, miałam wrażenie, że wielowątkowość, którą chciałabym zawrzeć w tekście jest niemożliwa do spełnienia. Więc moje słowa będą tylko jakąś częścią tego, co jest w moich uczuciach.
Oczywiście, jak zawsze i tym razem musiało się wydarzyć w moim życiu coś, co uruchomiło we mnie potrzebę przelania myśli na papier.
W ostatnich dniach miały miejsce dwa wydarzenia, które pomimo tego, że były skrajnie różne ostatecznie połączyły się w jedną całość, przynajmniej tą o wydźwięku mentalnym.
Pierwszym było znalezienie na zaśnieżonej, przedniej szybie mojego samochodu narysowanego małego serduszka a drugim to pomylenie pedału hamulca z pedałem gazu podczas parkowania samochodu na podjeździe.
Pomimo skrajności tych wydarzeń ani jednego ani drugiego nie jestem w stanie wytłumaczyć w logiczny czy racjonalny sposób.
Po prostu z założenia jest to niemożliwe.
Jak wyjaśnić czy zrozumieć sytuacje, kiedy podczas skręcania na podjazd z taką samą siła, jaką normalnie naciskam na hamulec nacisnęłam na gaz? Finalnie jeden ze słupków ogrodzeniowych zmienił swój kąt nachylenia z 90 stopni na 30 stopni. Co prawda usłyszałam kojące słowa, że w tym miejscu płot nie jest potrzebny, co nie zmieniło samego wydarzenia ale odrobinę dało ulgę mojemu wzburzeniu i przerażeniu.
Podobnie nie da się wyjaśnić w jaki sposób, kilka dni wcześniej, kształt serduszka znalazł się na przedniej szybie mojego samochodu.
Jak by to miało wyglądać?
Ktoś jedzie lub idzie i nagle zatrzymuje się, podchodzi do samochodu i rysuje serduszko?
Po co?
Jaka myśl czy intencja przyświeca mu, kiedy to robił?
Tego dnia padał śnieg i gdybym wyszła pół godziny później już bym tego nie zobaczyła?
I czemu to ma służyć?
Niekończącym się domysłom?
Ten widok był tak irracjonalny, że postanowiłam zrobić zdjęcie, żeby stwierdzić czy mi się to wydaje czy jednak nie. Podobnie zrobiłam zdjęcie słupka, który zyskał nowy kąt nachylenia.
Nie wierzę w przypadki. Dlatego uznałam, że te dwa wydarzenia mają związek ze mną i z tym jak czasami postępuje w życiu.
Fakt pojawienia się serduszka na szybie mojego samochodu zachęca do puszczenia wodzy fantazji i snucia domysłów. Za fantazjami i domysłami w mig pojawiają się interpretacje, stworzone przez własny pryzmat postrzegania wydarzenia. Kluczowym słowem jest słowo “własny”
Czasami niewiele brakuje aby interpretacje przeżyć jak prawdę “o Kimś lub o czymś”.
I to jest ten “decydujący moment” który po kilku życiowych doświadczeniach hamuje mnie. W bolesny sposób już kiedyś zrozumiałam, że przecież te fantazje, domysły i interpretacje są tylko moje.
Nie są prawdą i nie powinny być przeżywane przeze mnie jako prawda ponieważ nie mam do tego żadnych podstaw.
Żadnych
Zdarzało mi się wcześniej zatracić granicę między fantazją o “Kimś” a rzeczywistością w wyniku czego pojawiały się „płaczki” smuteczki i nadzieje, które niczym dziewczynka z zapałkami siedziały samotnie trzymając w ręku ostatnią zapałkę nadziei i czekały na cud.
A cud nie następował bo przecież żyjemy w realności a nie w bajce.
Pytania bez odpowiedz które powstają w naszej głowie „dlaczego” nie dają ulgi ani najmniejszego zrozumienia. Można w nich brodzić i zanurzać się ale nadal w tym miejscu nie ma drugiego człowieka. Nadal jest pustka. I te wszystkie niepodomykane sprawy, które żyją na niekończącej się kroplówce bezzasadnych nadziei trzeba w pewnym momencie odłączyć.
To nie jest łatwe.
Ale można to zrobić.
No i kiedy pojawiło się serduszko na szybie mój umysł już był w dołkach startowych, już zaczął interpretować, już włączył analizę przyczynowo-skutkową i było to jak dodanie gazu zamiast wciśnięcie hamulca.
A nasza psychika nie ma autocasco, które można bezgranicznie wykorzystywać. I nie można w niej wymienić poszczególnych obszarów z taką łatwością jak drzwi, zderzak czy inne elementy w samochodzie.
W psychice okres rekonwalescencji jest dłuższy.
Na szczęście tym razem hamulec psychiczny zadziałał w przeciwieństwie do tego w moim samochodzie.
Pomyślałam sobie, że jeżeli nawet jest tak, że ktoś mnie kocha i do końca życia nigdy się do mnie nie odezwie to czy jest sens „rozkminiać” jak rozumieć jego gest?
Może warto uznać, że dajemy drugiej osobie prawo do kochania nas w sposób taki jak umie a nie jakiego my oczekujemy.
I jeżeli chce rysować serduszka na zaśnieżonej szybie naszego samochodu to niech to robi.
Być może z czasem zrozumie, że są jeszcze inne możliwości.
Opublikowano w: Zapiski