Najtrudniej znaleźć pierwsze odpowiednie słowo.
Jakby tu zacząć żeby nie było patetycznie, wzniośle lub zbyt głęboko.
Problem w tym, że właściwie zastanawiam się co powinnam napisać i kto jest odbiorcą moich słów. Tego do końca nie wiem ponieważ czasami mam wrażenie że grono moich cichych wielbicieli jest szersze niż tych oficjalnych :)
A może powinnam się zastanowić co warto napisać.
Tak.
Zostanę przy tym stwierdzeniu.
Rozpoczęte w tym roku studia na wydziale psychologii wywołały ferment w mojej głowie.
Niektóre tezy zostały obalone, inne powoli się rodzą. Ogarnęła mnie przemożna chęć ( a może po prostu po raz pierwszy miałam odwagę ) popatrzeć na inscenizacje odgrywane przez różnych aktorów.
Z coraz większym spokojem patrzę na niektóre absurdy międzyludzkich relacji i akceptuję ich niezmienność. Mój spokój budzi pewność, że znajduję się już poza ich destrukcyjnym zasięgiem.
Na jednym z wykładów usłyszałam że każde działanie ma w sobie zapisane konsekwencje.
Usiadłam w fotelu i z kubkiem gorącej kawy zaczęłam je przeglądać jak zdjęcia w albumie.
Jedne z nich mają już swoje zakończenie inne są w trakcie, niektóre były wyblakłe, miały wytarte rogi i były ciężkie od swych niedorzeczności. Kolejny łyk ciepłej, aromatycznej i słodkiej kawy. Uśmiechnęłam się.
Zafascynował mnie ostatnio artykuł dotyczący wolności.
Na początku pomyślałam „oklepana sprawa”
Bla, bla, bla … nigdy nie jesteśmy wolni, wolność nie istnieje, to utopia bo zawsze zależymy od kogoś.
Ten rok zakończę sekwencją z powyższego wykładu.
Nie jesteśmy wolni bo zależymy od kogoś.
Nie jesteśmy wolni bo nie potrafimy zapanować nad swoimi myślami i emocjami. To one nieokiełznane, czasami wspaniałe a czasami mroczne dyktują nam co mamy robić a my bezrefleksyjnie im ulegamy. Chodzą za nami krok w krok. Kiedy rozmawiamy, oglądamy film, piszemy, jedziemy samochodem. Jesteśmy z nimi. Nasz umysł jest w nich zatopiony. Zniewolony. Moment w którym refleksja nad niektórymi z nich nie powoduje już strachu i nie odbiera radości chwili jest wart sporego wysiłku który warto wykonać.
Kiedy przekładam kolejną kartkę w albumie minionych wydarzeń nadal czuję niezakłócony smak gorącej, aromatycznej kawy.
Na kolanach mruczy mi Kotka.
Jest niedziela 30 grudnia godzina 11 z minutami.
Plan na popołudnie zapowiada się przyjemnie.
Opublikowano w: Zapiski