Menu
30.12.2018

30.12.2018

Najtrudniej znaleźć pierwsze odpowiednie słowo.

Jakby tu zacząć żeby nie było patetycznie, wzniośle lub zbyt głęboko.

Problem w tym, że właściwie zastanawiam się co powinnam napisać i kto jest odbiorcą moich słów. Tego do końca nie wiem ponieważ czasami mam wrażenie że grono moich cichych wielbicieli jest szersze niż tych oficjalnych :)

A może powinnam się zastanowić co warto napisać.

Tak.

Zostanę przy tym stwierdzeniu. 

Rozpoczęte  w tym roku studia na wydziale psychologii wywołały ferment  w mojej głowie.

Niektóre tezy zostały obalone, inne powoli się rodzą. Ogarnęła mnie przemożna chęć ( a może po prostu po raz pierwszy miałam odwagę ) popatrzeć na inscenizacje odgrywane przez różnych aktorów.

Z coraz większym spokojem patrzę na niektóre absurdy międzyludzkich relacji i akceptuję ich niezmienność. Mój spokój budzi pewność, że znajduję się już poza ich destrukcyjnym zasięgiem.

 

Na jednym z wykładów usłyszałam że każde działanie ma w sobie zapisane konsekwencje.

Usiadłam w fotelu i z kubkiem gorącej kawy zaczęłam je przeglądać jak zdjęcia w albumie.

Jedne z nich mają już swoje zakończenie inne są w trakcie, niektóre były wyblakłe,  miały wytarte rogi i były ciężkie od swych niedorzeczności. Kolejny łyk ciepłej, aromatycznej i słodkiej kawy. Uśmiechnęłam się.   

 

Zafascynował mnie ostatnio artykuł dotyczący wolności.

Na początku pomyślałam „oklepana sprawa”

Bla, bla, bla … nigdy nie jesteśmy wolni, wolność nie istnieje, to utopia bo zawsze zależymy od kogoś.

Ten rok zakończę sekwencją z powyższego wykładu.

Nie jesteśmy wolni bo zależymy od kogoś.

Nie jesteśmy wolni bo nie potrafimy zapanować nad swoimi myślami i emocjami. To one nieokiełznane, czasami wspaniałe a czasami mroczne dyktują nam co mamy robić a my bezrefleksyjnie im ulegamy. Chodzą za nami krok w krok. Kiedy rozmawiamy, oglądamy film, piszemy, jedziemy samochodem. Jesteśmy z nimi. Nasz umysł jest w nich zatopiony.  Zniewolony. Moment w którym refleksja nad niektórymi z nich nie powoduje już strachu i nie odbiera radości chwili  jest wart sporego wysiłku który warto  wykonać.   

Kiedy przekładam kolejną kartkę w albumie minionych wydarzeń nadal czuję niezakłócony smak gorącej, aromatycznej kawy.

Na kolanach mruczy mi Kotka.

Jest niedziela 30 grudnia godzina 11 z minutami.

Plan na popołudnie zapowiada się przyjemnie.